wtorek, 3 marca 2015

Rozdział VI

MUZYKA ( jak się skończy to włączcie jeszcze raz)


‘Dlaczego tak bardzo chcesz się dowiedzieć?’-to pytanie cięgle rozbrzmiewa w mojej głowie. Najgorsze jest to, że sam nie wiem. Co mi to da, że się dowiem? Czy uda mi się ja przekonać aby w końcu to zaprzestała? Czy od tak, poznany chłopak może pomóc jej się od tego odwrócić? Przecież to jest niedorzeczne. Chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak. Nie mam kompletnie pomysłu aby choć trochę ja od tego odciągnąć.
Kończyłem czerwony napój kiedy Niall brał prysznic. Mike zniknął w drugiej łazience a ja wpatrywałem się w panoramę miasta.
-Czego tak wypatrujesz?
Wypatrujesz, wypatrujesz, wypatrujesz? To słowo zamigotało gdzieś w oddali wspomnień.
-Niczego, czekam aż zwolni się łazienka. Ten sok nie pomaga-zamarudziłem nawet się nie odwracając, boje się, że jak znowu ja zobaczę to się rozproszę
Zaśmiała się przechodząc przed pokój jak się domyślam.
-Łazienka jest już wolna, a sok to nie magia. Za jakąś godzinę będziesz mógł przynajmniej zjeść normalny posiłek.
Już miałem odpowiedzieć kiedy delikatnie musnęła palcami mój kark.Przejechała po włoskach ale tak subtelnie że aby ją poczuć musiałem zamknąć oczy. Rozkoszowałem się jej bliskością. Taki malutki ruch a po prostu czuje się zajebiście.

*

Czuje tak napina mięśnie pod moim dotykiem i przybijam sobie piątkę w duchu.Na serio myślałam, ze pójdzie dużo ciężej. Taki niewielki gest a już należy do mnie. Uśmiecham się chyba zbyt szeroko, wygram ta walkę.
Nagle, zanim się orientuje moje ciało mocno przyciśnięte jest do szyby, duże jego dłonie ściskają nadgarstki tak, że aż zasyczałam z bólu. Dzieli nas parę centymetrów. Patrzy na mnie z taką intensywnością, taką złością, że pragnę zniknąć.
-Boli-jęczę wiercąc się pod jego uściskiem, ale on ani myśli przerwać
-Nie rób tego nigdy więcej-syczy prosto w twarz i odchodzi
Puszcza mnie, a ja odruchowo rozcieram nadgarstki. Trzaska drzwiami i zostawia mnie zdezorientowaną.
‘Co się przed chwilą stało?’-pytam samą siebie i zaczynam się zastanawiać czy dalej brnąć w tą grę, jeśli potrafi być tak niebezpieczny. Ta złość, pociemniałe tęczówki kiedy tak mnie przyciskał jakbym chciała go zabić. Nie wiem co mu odwaliło. Przecież mu się podobało więc co do cholery tak go wkurzyło?
-Pierdol się-krzyczę sama do siebie rzucając poduszką w drzwi przed które wyszedł-Wychodzę!-krzyczę aby Mikey mnie usłyszał i powtarzam ruch Styles’a

*

Godzina, godzina minęła zanim wyszłam z mieszkania. Błąkam się po mieście, a myśli tłoczą się w mojej głowie. Słońce schowało się za ciemnymi chmurami i na prawdę niewiele brakuje aby deszcz zagościł na mojej skórze. Stawiam powolne kroki po lekko zniszczonym chodniku. Idę, nie wiem dokąd ale nie dbam o to. Próbuje się wyciszyć. Chce o wszystkim zapomnieć, moje życie to gówno i znowu dopadają mnie te myśli. Te które sprawiają że czuje się jak najgorszy człowiek świata.Że to co robię, to co kieruje moim życiem..w Biblii chyba powinnam być skazana za to na śmierć..no dobra może nie,ale tak się czuje. To byłaby kara idealna dla mnie.
Podnoszę wzrok. Opuszczony, niezwykle wysoki budynek obejmuje mój wzrok.
-Idealne miejsce-szepce sama do siebie i kieruje się do drzwi których tak na prawdę nie ma
Czarna cegła pokrywa nie tylko ściany ale także podłogę. Stąpam po niej odkrywając drogę do schodów. Boje się na nich stanąć, są z drewna i zdecydowanie się rozpadają ale ryzykuje. Niepewnie stawiam krok i za nim kolejny. Czuje się jak w horrorze i nawet wyobrażam sobie że za chwile ktoś wyskoczy zza rogu ale w końcu znajduje się na samej górze. Zgaduje, że około 10 piętro. Pcham metalowe drzwi i jestem na szczycie. Panorama miasta rozpromienia aż po horyzont i uśmiecham się na tej widok. To będzie moje ulubione miejsce, już to wiem. Podchodzę do rogu. Muskam murek na jakieś pół metra i wyobrażam sobie Sydney. Tam też miałam takie miejsce. To w nim..nie ważne. Po prostu tutaj będę czuć się bliżej niego. Wiem, że będzie obok mnie. Zamykam oczy. Siadam na brudnej ziemi. Pozwalam aby wiatr rozwiał włosy, a za chwile zaczął je moczyć niewielkimi kropelkami deszczu. Chce zapomnieć, ale kiedy to sobie mówię myśli znowu zasypują mnie jak burza.
Dlaczego to w ogóle robię? Dlaczego tutaj jestem? Dlaczego jestem aż tak bardzo zła istotą? Dlaczego tak bardzo chce aby ludzie cierpieli tak jak ja to robiłam? Dlaczego jeszcze chce wciągnąć do tego Harry’ego? To przeszłość, dobra..skrzywdził Ally ale czy to na prawdę ma sens aby się mścić? Zwłaszcza gdy potrafi być tak nieprzewidywalny. W ogolę nie uchodzi za takiego i to mnie martwi. Boje się co zrobi więc może po prostu zostawię go w spokoju? Ale nie mogę..widząc go pierwszy raz od razu wiedziałam, że chce mu dopiec. Wiem co przeżywała Ally po rozstaniu. Skrzywdził ją tak bardzo a na nim nie zrobiło to w ogóle wrażenia. Czy na prawdę chce się w to wplątać i zamiast wyścigów pobawić się nim? Właśnie wyścigi..tu nie będzie tak jak Sydney. Boję się, cholernie się boje, że będę musiała sięgnąć po motocykle, żeby móc lecieć do Nowego Jorku. Z rozmowy z Zayn’em tylko ci co ścigają się na motorach mogą zdobyć na prawdę dużo punktów.
-Nie chce-szepce do siebie a wspomnienia z wypadku pojawiają się przed oczami-Nie zrobię tego-uderzam pięścią o zimna powierzchnie-Nigdy więcej i dobrze o tym wiesz-szeptam i wiem, ze ten deszcz ma być potwierdzeniem mojego postanowienia.

*

-Zamknij się –syczę przez zęby uderzając z większą siła w worek treningowy
-Harry tak jej nie zdobędziesz-odzywa się Niall biegnąc na bieżni obok mnie
Dziękuje szefowi,że umieścił tutaj też worek, jest idealny w takich chwilach.
-Nie chce tego-wmawiam to nie tylko Horan’owi ale także sobie
-Znam cie już tyle..wiem, że jest inaczej-śmieje się ze mnie
-Horan zajmij się lepiej sobą!-wydzieram się na niego i odchodzę
Chce o niej zapomnieć. Zaraz po tym co się wydarzyło w jej mieszkaniu trafiłem tutaj.Nie mam dzisiaj zmiany, ale chce poćwiczyć i tu wcale nie ma powiązania z Dan mówiącej, że to najlepszy sposób na kaca. Zapomnieć-tak łatwo powiedzieć a już parę razy przyłapałem się na wyobrażaniu sobie jej ćwiczącej tutaj obok mnie w tym samym stroju co widziałem ja rano.
Stop Harry!
-To co zrobiłeś dzisiaj..-zaczyna ponownie a moje oczy się rozszerzają-Myślałem, że już nie krzywdzisz kobiet.
-Nie wiesz co się wydarzyło-syczę zajmując się robieniem brzuszków lecz obraz lekko przerażonej twarzy Dan nie może wyjść w mojej głowy
-Ja pierdole Harry, opanuj się. Nie ważne co się wydarzyło to było popieprzone, teraz na pewno nie masz u niej szans.
-Ona ma Michael’a. Sprawa zamknięta-udaje, że nie robi to na mnie wrażenia wykonując dalej ćwiczenia
-Co?-pyta zdezorientowany
-To co słyszałeś-drwię a w zamian otrzymuje śmiech
Prycham na niego. Dzięki Horan, jeszcze tego mi było trzeba, niezły z ciebie przyjaciel. Biorę głęboki oddech i kontynuuje brzuszki.
-Gadałem z nim dzisiaj rano i mogę ci przysiąc, że oni nie są razem-informuje mnie chłopak a ja zamieram.
Co?

______________________________________________________________________________

Juz nawet nie wiem jak was prosić o komentarze.
Naprawdę chce wiedzieć co o tym myślicie a wy nic...to nie jest miłe ;x

1 komentarz:

  1. Oj... Wydaje mi sie, ze teraz zacznie sie dziać. Jesteś niesamowita, wspaniały rozdział :D bardzo odpowiada mi tematyka wyścigów :) juz nie mogę doczekać sie kolejnego ;)

    OdpowiedzUsuń