sobota, 28 marca 2015

Rozdział VIII

Nie wiem jak to ubrać w słowa, dlatego się zacinam. Nie wiem jak ją przeprosić w końcu ten wybuch mojej złości nie da się zapomnieć dzięki zwykłemu przepraszam.Obserwuje jak zaciska mocno wargi unikając mojego wzroku. Nie wiedziałem, że to będzie takie trudne.
Musze to załatwić teraz. Nie ma wyjścia.
Podnoszę się z miejsca dość niepewnie ale nie chce dać tego po sobie poznać. Kiedy siadam obok niej gwałtownie się odsuwa.
-Dan proszę..-ignoruje kiedy wstaje i się oddala-Chciałbym prze..-nie pozwala mi dokończyć kiedy pogłaśnia muzykę chyba na fulla aby tylko mnie zagłuszyć-Serio?-pytam cicho bo i tak nie dam rady tego przekrzyczeć kiedy kieruje się w stronę tarasu i wychodzi z pokoju
-Impreza bez nas?-krzyczy Niall zaraz po tym jak Luke ścisza muzykę
Siedzę bezmyślnie patrząc przez okno na Dan stojącą obok barierek patrząc przed siebie.
-Stary co jest?-moją odpowiednia jest gwałtowne wstanie
Mam ważniejsze sprawy niż tłumaczenie im teraz tego wszystkiego.Chce normalnie pogadać.

*

Oddycham głęboko chcąc aby to pomogło wrócić mi do mojego postanowienia.
Odpuszczam..postanowione!
Wzdrygam się słysząc czyjeś kroki. Wiem, że to on..nie wiem czemu ale jestem pewna, że to Harry. I mimowolnie serce zaczyna mi szybciej bić.Tak bardzo chciałabym ominąć całą tą sytuacje, czy o tak wiele proszę?
Tato..pomóż mi!
Staje obok mnie ale nawet się nie odzywa. To trochę przerażające, ze jesteśmy trochę do siebie podobni. Nie wiemy jak zaczać i chyba oboje chcemy to zakończyć w sposób cichy. Gdyby to było takie proste.
-Przepraszam..-zaciskam mocniej dłonie na barierce, cholera-Nie wiem co we mnie wstąpiło-zamykam oczy mając nadzieje, że nie będzie to wtedy takie trudne-Naprawdę nie chciałem.
-Rozumiem-mówię szybko zaciskając usta
-Ale..nie jesteś zła?-nie umie, a może nawet nie chce ukryć zdziwienia
-Nie-niech to się już skończy
Tak bardzo chce żeby cierpiał.Odpuszczam..odpuszczam.
-To się nigdy nie powtórzy-zapewnia mnie a ja nie chce tego komentować
Stoję nadal bez ruchu a złość porusza każda możliwą część ciała. Zbieram ja w dłonie mszcząc się na Bogu winnej barierce.Kurwa..co się ze mną dzieje. Otwieram oczy i widzę jak się we mnie wpatruje. Nie jest pewny, moje zachowanie go nie przekonało.
-Jedno pytanie-intryguje go tym-Dlaczego, dlaczego tak się zachowałeś?-zbieram siły i w końcu mierze się z jego wzorkiem
Prycha rozbawiony a ja czuje się zmieszana.
-Nieważne-dodaje po chwili-Wróć zaraz do nas- otwiera swoje ramiona a ja jakby ktoś ukuł mnie igła odwracam wzrok, zraniony odchodzi
Nie chce jego bliskości. Nie mogę się złamać.Odpuściłam i teraz jestem o krok dalej. Jest tylko kolegą, nikim więcej. Przyjechałam tutaj aby skupić się na wyścigach, a nie na jakimś dupku który popełnił błąd w przeszłości. Muszę skupić się na sobie i na swoim celu. Nie będę odgrywać się na innych. Wyścigi, wyścigi. To jest najważniejsze.
Odpuszczam…
Wyjmuje telefon z kieszeni wykręcając numer brata.
-Powiedz mi jak to jest z wami facetami. Co trzeba zrobić aby facet cie pragną?
Kurwa.

*

Przegrałam sama z sobą.
Dostępna ale razem niedostępna słowa Dylan’a odbijają się w mojej głowie i przeklinam go tak bardzo.Liczyłam na szczegóły. Na jasno postawiona sprawę. Czy iść z nim na randkę czy nie.
Wracam do chłopaków i oczywiście nie obeszło się od marudzenia dlaczego tak długo mnie nie było. Uśmiecham się do Harry'ego który od razu odwzajemnia mój ruch.
W co ja się wplątałam..
-Co oglądamy?-rzucam się na kanapę obok Michael’a na poprzednie miejsce
-Więc mamy do wyboru mecz albo mecz, co wybierasz?-odzywa się Niall i nie mogę nie przyznać, że go polubiłam
Poczucie humoru chyba nigdy go nie opuszcza. Lubie te jego czasami chamskie docinki.
-Kto gra?-pytam udając znudzoną, w sumie to nawet nie udając
-Derby i Chelsea-informuje mnie Styles na co posyłam mu uśmiech, dobra za dużo tych czułości
-Derby!-krzyczę podnosząc rękę na znak kibicowania właśnie tej drużynie
-Ta..-beszta mnie Niall prychając na moja osobę
-Co?-obracam wzrok
-Kto jest twoim ulubionym piłkarzem tej drużyny?-Niall poprawia się do pozycji siedzącej gotowy aby wyśmiać moja porażkę
O kochany..faceci.
-Ogólnie Russel, ale , że Martin w tym roku zdobył aż 16 bramek to on teraz zyskał to miano-wyjaśniam obserwując jak oczy Irlandczyka się poszerzają
-Kurwa-szepta, a Harry zaczyna się śmiąc wniebogłosy-Gdzie ty byłaś całe moje życie?!-krzyczy chłopak rzucając mi się na szyję
-Prawodopodonie na meczach kiedy ty siedziałeś w domu-odszczekupuję się a ten wystawia mi język
-Nieźle-słyszę Harry’ego intensywnie mi się przyglądającego
-Dzięki-odpowiadam z dumą i zaczynam się śmiać
Wracamy do meczu i żwawo kibicujemy. Mam tyle zabawy, że zapominam o cały świecie.Kiedy sędzia ogłasza przerwę ja kieruje się do kuchni przygotować trochę kanapek. Głośne rozmowy na temat błędów piłkarzy niosą się aż tutaj i nic nie mogę poradzić, że śmieje się z nich wyobrażając sobie jak bardzo teraz gestykulują.
Słysze kroki, ale pozostaje nie wzruszona. Czuje perfumy, moje ulubione. Mój brat ma identyczne i wiem, że to Styles. Podchodzi najbliżej jak się da, ale mnie nie dotyka. Jedynie jego oddech zatrzymuje się na karku a ja się uśmiecham.

*

Widzę podnoszące się kąciki jej ust i tak bardzo się cieszę, że mi wybaczyła, że to zdarzenie poszło w zapomnienie. Staram się jej nie dotykać choć pokusa jest bardzo silna.
-Tak się zastanawiam..-zaczynam skupiając jej uwagę na mnie kiedy kroi pomidory-Czy przyjść jutro na twój wyścig czy nie.
-Lepiej nie-odpowiada szybko lecz w sposób rozbawiony
-Jak to?-spodziewałem się innej odpowiedzi i nie ukrywam, że jestem zawiedziony
-Będziesz mnie rozpraszać-mówi to powoli tym swoim seksownym głosem przeciągając końcówkę ostatniego słowa
Cholera.
-Choć, lepiej przyjdź. Wtedy czuje się pewniej-dodaje szybko obracając głowę w bok aby mnie zobaczyć
Nie mogę poradzić, że uśmiech sam wkrada się na usta. Ona jest cudowna. Oblizuje wargi odgarniając jej ciemne włosy na jeden bok. Delikatnie muskam skórę jej ramion. Jest taka delikatna. Pochylam się aby złożyć pocałunek na jej obojczyku, ale ona zwinnym ruchem mnie omija i już stoi obok mnie.

*


Dostępna, ale zarazem niedostępna.

wtorek, 10 marca 2015

Rozdział VII

Zimna woda obmywa pot po dość wyczerpującym treningu.Staram sobie to wszystko poukładać. Dan jest wolna a Michael to tylko przyjaciel. Ok..rozumiem, chyba.
Ciągnę za końcówki włosów starając za wszelką cenę przypomnieć sobie wczorajszą noc. Czarna dziura przeplata się z pojedynczymi scenami. Pamiętam jak weszliśmy do klubu, parę lasek, to jak Dan poszła tańczyć z Niall’em. Wypiłem kilka głębszych i właśnie od tego momentu wszystko zaczyna się mieszać.
-Cholera-krzyczę uderzając o płytki na ścianie-Jestem po prostu szczęściarzem-wyrzucam sobie chrzaniąc swój los. Zamykam oczy i próbuje jeszcze raz.
-Kogo tak wypatrujesz?-słyszę jej głos
-A takiej jednej dziewczyny-odpowiadam pewny siebie podnosząc się
Zaciskam powieki mocniej.
-Znam ją?-ciągnie łyk piwa i muszę przyznać, że wygląda cholernie seksownie
-Szczęściara-szepnęła ale bardzo dobrze to usłyszałem
Przez chwile zastanawiam się czy nie żartuje, ale wpatrując się w jej oczy nic na to nie wskazuje
-Chciałabym być na jej miejscu
Otwieram szeroko oczy i w końcu wracam do rzeczywistości.Tak to jest właśnie to co chciałem! Dlaczego już wtedy nie wiedziałem, że ze mną flirtuje? Przecież to wiadome, że jeśli laska tak do ciebie mówi to chce cię zdobyć. Samowolnie uśmiecham się do samego siebie. Jak w ogóle mogłem pomyśleć, że są razem? Zaczynam się śmiać z samego siebie wychodząc spod prysznica.

*

-Gdzie znowu wychodzisz?-marudny głos Michael’a dochodzi do moich uszu kiedy chwytam za klamkę
-Idę spotkać się z Zayn’em-odpowiadam nieprzyjaźnie, w sumie nawet nie wiem czemu jestem tak wrogo nastawiona-Przepraszam-szeptam
-W porządku-przytula mnie a ja wiem, że właśnie tego potrzebuje
Jego bliskość to jedyny sposób aby się uspokoić. Czując jego bezpieczne ramiona wiem, że nic mi nie grozi, że zawsze będzie obok mnie. Oddech wraca do normalności a na zakończenie ściskam go mocniej szeptając podziękowanie.
-Zayn cis się podoba?-pyta, a ja się uśmiecham
-Nie, po prostu chce mi pokazać drogę. Jutro wyścig –mówie spokojnie składając całusa na policzku aby się pożegnać, ale ten proponuje, że pójdzie ze mną

*

-No to mam nadzieję, że jutro pójdzie ci dobrze-głos Zayn’a miesza się z dzwonkiem telefonu Clifford’a
Karce go spojrzeniem a on odbiera odsuwając się od nas.
-Dzięki, wzajemnie-odpowiadam krótko i po raz kolejny spoglądam na dość krętą drogę
Nie wiem czemu ale odkąd tu jestem co chwile nawiedzając mnie te chwilowe dreszcze, strach przejmuje ciało, a ręce się pocą. Zaciskam je w pięści i wiem, ze nie mogę się poddać.
-Wszystko ok?-słyszę głos Zayn’a i od razu się uśmiecham…próbuje szczerze
-Tak po prostu nowe miejsce i trochę się boje. Mam pytanie-kiwa głową a ja najpierw sprawdzam gdzie jest przyjaciel
Widząc, że prowadzi jeszcze rozmowę szybko zaczynam.
-Wczoraj na imprezie mówiłeś mi, że jeśli chce się nabić punktów można brać udział w wyścigach na motorach.
-No tak, ale to na serio niebezpieczne-chłopak aż się krzywi i wiem, że tak jest-Czemu tak dopytujesz?
-O czym gadacie?-straszy mnie Michael
-O niczym-odpowiadam szybko mierząc się ze zdziwionym spojrzeniem Zayn’a
Cicho dziękuje Bogu, że kazał mu zostać cicho i tego nie ciągnąc.Oddycham z ulgą.
-Dany możemy pogadać?-błagam, żeby tylko nie słyszał naszej rozmowy
-Ja i tak miałem już iść więc do jutra- Zayn obdarza mnie całusem w policzek i odchodzi
-Tak?-udaje zrelaksowaną pytając
-Dzwonił Luke i zaprasza nas do siebie dzisiaj-jęczę w niezadowoleniu -Błagam tylko nie marudź i tak dobrze wiemy, że tam pójdziesz.
Nienawidzę siebie za niezdolność odmowy temu człowiekowi. Nie ważne co by się stało zawsze mu ulegnę. Czy to właśnie tak działa prawdziwa przyjaźń? Nie ważne co się dzieje zawsze jesteś przy tej jednej osobie? Ta..zwłaszcza kiedy nie chcesz.
Wczoraj na dachu tego budynku powiedziałam sobie że odpuszczam..odpuszczam Harry’ego. Nie będę się na nim mścić choć pokusa jest tak bardzo wielka. W sumie to on jest głównym powodem dlaczego nie chce jechać do Hemmings’a. Na pewno tam będzie w końcu się kumplują, ale hej..może to i dobrze. Przecież muszę zacząć z nim normalnie rozmawiać i odpuścić, prawda? W ogóle najlepiej jakby zniknął z mojego życia, wtedy nie kusiłoby tak bardzo, byłoby idealnie.
Zanim się orientuje stajemy przed dość niewielkim ale ładnie wyglądającym domem. Zbudowany jest z drewna i zastanawiam się czy chłopak zatrzymał się tu tylko na chwile czy naprawdę jest tutaj zameldowany. Duży parking daje mi do zastanowienia. Ma tak dużo samochodów czy po prostu miał taka zachciankę? Dobra..koniec tego rozmyślania.
-Dziękuje-zaczynam się śmiać kiedy Mikey otwiera mi drzwi a ja dość niezgrabnie się z niego wydostaje
-Prawdziwa księżniczka-dźwięk jego głosu jest zagłuszony krzykiem Luke’a
-Witajcie-ponownie zaczynam się śmiać sama w sumie nie wiem czemu-Jestem brudny czy coś?-zmieszanie chłopaka jeszcze bardziej mnie rozbawia
-Przestań-karci mnie czarnowłosy a ja przygryzam wnętrze policzka aby się opanować
Wchodzimy do mieszkania a mnie do razu uderza ciepło pomieszczenia i ten mandarynkowy zapach i nie mogę nic poradzić ale to miejsce już zawsze będzie kojarzyło mi się z czymś przyjaznym .Ciemne meble idealnie komponują się z jasnymi ścianami. Duża przestrzeń miesza się z salonem i do razu mogę zauważyć blond włosy Niall’a. Chce się uśmiechnąć lecz kiedy wzrok napotyka drugiego osobnika wszystko się sypie.
-Cholera-przeklinam pod nosem i ponownie muszę grać szczęśliwą-Jak dostałeś się do domu po imprezie?-pytam nagle tym zainteresowana
Wcale nie chce prowadzić rozmowy z Harry’m. Zajmuje miejsce najdalej niego unikając spojrzenia.
-Tak wiesz..-zawstydza się i nie mogę nic poradzić, że zaczynam się śmiać
-Rozumiem-uspokajam się-Mam przynajmniej nadzieje, że była dobra.
Chłopaki zamierają. Mierzą mnie zdziwionym spojrzeniem, a ja zapomniałam, że nie jestem wśród swoich w Sydney. Tam się nie kontrolowałam, ale no taka już jestem. Jak im nie pasuje moja osobowość to niech się odwalą.
-Spoko..jeszcze jej nie znacie-tłumaczy mnie przyjaciel a lekka ulga oblewa ich oczy
To znaczy Luke’a i Niall’a ponieważ staram się myśleć, że Harry’ego tu nie ma.
Odpuszczam...odpuszczam.
-Piwko czy coś mocniejszego?-do rzeczywistości przywra mnie Hemmings
-Piwo-odpowiada Niall przede mną sięgając po pilot
-Ja dziękuje..jutro wyścig, wole nie ryzykować-podnoszę ręce na znak pojednania zasłaniając się jutrzejsza nocą
-Nialler chodź mi pomóc- rządzi Blondyn a drugi z jękiem mu przytakuje
Śmieje się kiedy w głośnikach zaczyna brzmieć piosenka Holidays- Green Day.
-Idę do łazienki.
Słysze głos i błagam, żeby powiedział to ten drugi. Kanapa porusza się i wiem, ze był to Mikey.
Kurwa-klnę w świadomości, ale nie mogę winić czarnowłosego. Nie wie co się rano wydarzyło i chyba w ogóle nie przewiduje.Wiercę się na kanapie skupiając wzrok na półkach na wprost mnie, Nagle wydają się takie interesujące. Niezła ma tą kolekcję płyt. Musze kiedyś coś od niego pożyczyć.
-Dan to co stało się rano..-Harry postanawia przebić cisze a we mnie aż buzuje wściekłość
Odpuszcza..odpuszczam.
Nie wiedziałam, że to będzie aż tak trudne.

wtorek, 3 marca 2015

Rozdział VI

MUZYKA ( jak się skończy to włączcie jeszcze raz)


‘Dlaczego tak bardzo chcesz się dowiedzieć?’-to pytanie cięgle rozbrzmiewa w mojej głowie. Najgorsze jest to, że sam nie wiem. Co mi to da, że się dowiem? Czy uda mi się ja przekonać aby w końcu to zaprzestała? Czy od tak, poznany chłopak może pomóc jej się od tego odwrócić? Przecież to jest niedorzeczne. Chciałbym jej pomóc, ale nie wiem jak. Nie mam kompletnie pomysłu aby choć trochę ja od tego odciągnąć.
Kończyłem czerwony napój kiedy Niall brał prysznic. Mike zniknął w drugiej łazience a ja wpatrywałem się w panoramę miasta.
-Czego tak wypatrujesz?
Wypatrujesz, wypatrujesz, wypatrujesz? To słowo zamigotało gdzieś w oddali wspomnień.
-Niczego, czekam aż zwolni się łazienka. Ten sok nie pomaga-zamarudziłem nawet się nie odwracając, boje się, że jak znowu ja zobaczę to się rozproszę
Zaśmiała się przechodząc przed pokój jak się domyślam.
-Łazienka jest już wolna, a sok to nie magia. Za jakąś godzinę będziesz mógł przynajmniej zjeść normalny posiłek.
Już miałem odpowiedzieć kiedy delikatnie musnęła palcami mój kark.Przejechała po włoskach ale tak subtelnie że aby ją poczuć musiałem zamknąć oczy. Rozkoszowałem się jej bliskością. Taki malutki ruch a po prostu czuje się zajebiście.

*

Czuje tak napina mięśnie pod moim dotykiem i przybijam sobie piątkę w duchu.Na serio myślałam, ze pójdzie dużo ciężej. Taki niewielki gest a już należy do mnie. Uśmiecham się chyba zbyt szeroko, wygram ta walkę.
Nagle, zanim się orientuje moje ciało mocno przyciśnięte jest do szyby, duże jego dłonie ściskają nadgarstki tak, że aż zasyczałam z bólu. Dzieli nas parę centymetrów. Patrzy na mnie z taką intensywnością, taką złością, że pragnę zniknąć.
-Boli-jęczę wiercąc się pod jego uściskiem, ale on ani myśli przerwać
-Nie rób tego nigdy więcej-syczy prosto w twarz i odchodzi
Puszcza mnie, a ja odruchowo rozcieram nadgarstki. Trzaska drzwiami i zostawia mnie zdezorientowaną.
‘Co się przed chwilą stało?’-pytam samą siebie i zaczynam się zastanawiać czy dalej brnąć w tą grę, jeśli potrafi być tak niebezpieczny. Ta złość, pociemniałe tęczówki kiedy tak mnie przyciskał jakbym chciała go zabić. Nie wiem co mu odwaliło. Przecież mu się podobało więc co do cholery tak go wkurzyło?
-Pierdol się-krzyczę sama do siebie rzucając poduszką w drzwi przed które wyszedł-Wychodzę!-krzyczę aby Mikey mnie usłyszał i powtarzam ruch Styles’a

*

Godzina, godzina minęła zanim wyszłam z mieszkania. Błąkam się po mieście, a myśli tłoczą się w mojej głowie. Słońce schowało się za ciemnymi chmurami i na prawdę niewiele brakuje aby deszcz zagościł na mojej skórze. Stawiam powolne kroki po lekko zniszczonym chodniku. Idę, nie wiem dokąd ale nie dbam o to. Próbuje się wyciszyć. Chce o wszystkim zapomnieć, moje życie to gówno i znowu dopadają mnie te myśli. Te które sprawiają że czuje się jak najgorszy człowiek świata.Że to co robię, to co kieruje moim życiem..w Biblii chyba powinnam być skazana za to na śmierć..no dobra może nie,ale tak się czuje. To byłaby kara idealna dla mnie.
Podnoszę wzrok. Opuszczony, niezwykle wysoki budynek obejmuje mój wzrok.
-Idealne miejsce-szepce sama do siebie i kieruje się do drzwi których tak na prawdę nie ma
Czarna cegła pokrywa nie tylko ściany ale także podłogę. Stąpam po niej odkrywając drogę do schodów. Boje się na nich stanąć, są z drewna i zdecydowanie się rozpadają ale ryzykuje. Niepewnie stawiam krok i za nim kolejny. Czuje się jak w horrorze i nawet wyobrażam sobie że za chwile ktoś wyskoczy zza rogu ale w końcu znajduje się na samej górze. Zgaduje, że około 10 piętro. Pcham metalowe drzwi i jestem na szczycie. Panorama miasta rozpromienia aż po horyzont i uśmiecham się na tej widok. To będzie moje ulubione miejsce, już to wiem. Podchodzę do rogu. Muskam murek na jakieś pół metra i wyobrażam sobie Sydney. Tam też miałam takie miejsce. To w nim..nie ważne. Po prostu tutaj będę czuć się bliżej niego. Wiem, że będzie obok mnie. Zamykam oczy. Siadam na brudnej ziemi. Pozwalam aby wiatr rozwiał włosy, a za chwile zaczął je moczyć niewielkimi kropelkami deszczu. Chce zapomnieć, ale kiedy to sobie mówię myśli znowu zasypują mnie jak burza.
Dlaczego to w ogóle robię? Dlaczego tutaj jestem? Dlaczego jestem aż tak bardzo zła istotą? Dlaczego tak bardzo chce aby ludzie cierpieli tak jak ja to robiłam? Dlaczego jeszcze chce wciągnąć do tego Harry’ego? To przeszłość, dobra..skrzywdził Ally ale czy to na prawdę ma sens aby się mścić? Zwłaszcza gdy potrafi być tak nieprzewidywalny. W ogolę nie uchodzi za takiego i to mnie martwi. Boje się co zrobi więc może po prostu zostawię go w spokoju? Ale nie mogę..widząc go pierwszy raz od razu wiedziałam, że chce mu dopiec. Wiem co przeżywała Ally po rozstaniu. Skrzywdził ją tak bardzo a na nim nie zrobiło to w ogóle wrażenia. Czy na prawdę chce się w to wplątać i zamiast wyścigów pobawić się nim? Właśnie wyścigi..tu nie będzie tak jak Sydney. Boję się, cholernie się boje, że będę musiała sięgnąć po motocykle, żeby móc lecieć do Nowego Jorku. Z rozmowy z Zayn’em tylko ci co ścigają się na motorach mogą zdobyć na prawdę dużo punktów.
-Nie chce-szepce do siebie a wspomnienia z wypadku pojawiają się przed oczami-Nie zrobię tego-uderzam pięścią o zimna powierzchnie-Nigdy więcej i dobrze o tym wiesz-szeptam i wiem, ze ten deszcz ma być potwierdzeniem mojego postanowienia.

*

-Zamknij się –syczę przez zęby uderzając z większą siła w worek treningowy
-Harry tak jej nie zdobędziesz-odzywa się Niall biegnąc na bieżni obok mnie
Dziękuje szefowi,że umieścił tutaj też worek, jest idealny w takich chwilach.
-Nie chce tego-wmawiam to nie tylko Horan’owi ale także sobie
-Znam cie już tyle..wiem, że jest inaczej-śmieje się ze mnie
-Horan zajmij się lepiej sobą!-wydzieram się na niego i odchodzę
Chce o niej zapomnieć. Zaraz po tym co się wydarzyło w jej mieszkaniu trafiłem tutaj.Nie mam dzisiaj zmiany, ale chce poćwiczyć i tu wcale nie ma powiązania z Dan mówiącej, że to najlepszy sposób na kaca. Zapomnieć-tak łatwo powiedzieć a już parę razy przyłapałem się na wyobrażaniu sobie jej ćwiczącej tutaj obok mnie w tym samym stroju co widziałem ja rano.
Stop Harry!
-To co zrobiłeś dzisiaj..-zaczyna ponownie a moje oczy się rozszerzają-Myślałem, że już nie krzywdzisz kobiet.
-Nie wiesz co się wydarzyło-syczę zajmując się robieniem brzuszków lecz obraz lekko przerażonej twarzy Dan nie może wyjść w mojej głowy
-Ja pierdole Harry, opanuj się. Nie ważne co się wydarzyło to było popieprzone, teraz na pewno nie masz u niej szans.
-Ona ma Michael’a. Sprawa zamknięta-udaje, że nie robi to na mnie wrażenia wykonując dalej ćwiczenia
-Co?-pyta zdezorientowany
-To co słyszałeś-drwię a w zamian otrzymuje śmiech
Prycham na niego. Dzięki Horan, jeszcze tego mi było trzeba, niezły z ciebie przyjaciel. Biorę głęboki oddech i kontynuuje brzuszki.
-Gadałem z nim dzisiaj rano i mogę ci przysiąc, że oni nie są razem-informuje mnie chłopak a ja zamieram.
Co?

______________________________________________________________________________

Juz nawet nie wiem jak was prosić o komentarze.
Naprawdę chce wiedzieć co o tym myślicie a wy nic...to nie jest miłe ;x