wtorek, 10 marca 2015

Rozdział VII

Zimna woda obmywa pot po dość wyczerpującym treningu.Staram sobie to wszystko poukładać. Dan jest wolna a Michael to tylko przyjaciel. Ok..rozumiem, chyba.
Ciągnę za końcówki włosów starając za wszelką cenę przypomnieć sobie wczorajszą noc. Czarna dziura przeplata się z pojedynczymi scenami. Pamiętam jak weszliśmy do klubu, parę lasek, to jak Dan poszła tańczyć z Niall’em. Wypiłem kilka głębszych i właśnie od tego momentu wszystko zaczyna się mieszać.
-Cholera-krzyczę uderzając o płytki na ścianie-Jestem po prostu szczęściarzem-wyrzucam sobie chrzaniąc swój los. Zamykam oczy i próbuje jeszcze raz.
-Kogo tak wypatrujesz?-słyszę jej głos
-A takiej jednej dziewczyny-odpowiadam pewny siebie podnosząc się
Zaciskam powieki mocniej.
-Znam ją?-ciągnie łyk piwa i muszę przyznać, że wygląda cholernie seksownie
-Szczęściara-szepnęła ale bardzo dobrze to usłyszałem
Przez chwile zastanawiam się czy nie żartuje, ale wpatrując się w jej oczy nic na to nie wskazuje
-Chciałabym być na jej miejscu
Otwieram szeroko oczy i w końcu wracam do rzeczywistości.Tak to jest właśnie to co chciałem! Dlaczego już wtedy nie wiedziałem, że ze mną flirtuje? Przecież to wiadome, że jeśli laska tak do ciebie mówi to chce cię zdobyć. Samowolnie uśmiecham się do samego siebie. Jak w ogóle mogłem pomyśleć, że są razem? Zaczynam się śmiać z samego siebie wychodząc spod prysznica.

*

-Gdzie znowu wychodzisz?-marudny głos Michael’a dochodzi do moich uszu kiedy chwytam za klamkę
-Idę spotkać się z Zayn’em-odpowiadam nieprzyjaźnie, w sumie nawet nie wiem czemu jestem tak wrogo nastawiona-Przepraszam-szeptam
-W porządku-przytula mnie a ja wiem, że właśnie tego potrzebuje
Jego bliskość to jedyny sposób aby się uspokoić. Czując jego bezpieczne ramiona wiem, że nic mi nie grozi, że zawsze będzie obok mnie. Oddech wraca do normalności a na zakończenie ściskam go mocniej szeptając podziękowanie.
-Zayn cis się podoba?-pyta, a ja się uśmiecham
-Nie, po prostu chce mi pokazać drogę. Jutro wyścig –mówie spokojnie składając całusa na policzku aby się pożegnać, ale ten proponuje, że pójdzie ze mną

*

-No to mam nadzieję, że jutro pójdzie ci dobrze-głos Zayn’a miesza się z dzwonkiem telefonu Clifford’a
Karce go spojrzeniem a on odbiera odsuwając się od nas.
-Dzięki, wzajemnie-odpowiadam krótko i po raz kolejny spoglądam na dość krętą drogę
Nie wiem czemu ale odkąd tu jestem co chwile nawiedzając mnie te chwilowe dreszcze, strach przejmuje ciało, a ręce się pocą. Zaciskam je w pięści i wiem, ze nie mogę się poddać.
-Wszystko ok?-słyszę głos Zayn’a i od razu się uśmiecham…próbuje szczerze
-Tak po prostu nowe miejsce i trochę się boje. Mam pytanie-kiwa głową a ja najpierw sprawdzam gdzie jest przyjaciel
Widząc, że prowadzi jeszcze rozmowę szybko zaczynam.
-Wczoraj na imprezie mówiłeś mi, że jeśli chce się nabić punktów można brać udział w wyścigach na motorach.
-No tak, ale to na serio niebezpieczne-chłopak aż się krzywi i wiem, że tak jest-Czemu tak dopytujesz?
-O czym gadacie?-straszy mnie Michael
-O niczym-odpowiadam szybko mierząc się ze zdziwionym spojrzeniem Zayn’a
Cicho dziękuje Bogu, że kazał mu zostać cicho i tego nie ciągnąc.Oddycham z ulgą.
-Dany możemy pogadać?-błagam, żeby tylko nie słyszał naszej rozmowy
-Ja i tak miałem już iść więc do jutra- Zayn obdarza mnie całusem w policzek i odchodzi
-Tak?-udaje zrelaksowaną pytając
-Dzwonił Luke i zaprasza nas do siebie dzisiaj-jęczę w niezadowoleniu -Błagam tylko nie marudź i tak dobrze wiemy, że tam pójdziesz.
Nienawidzę siebie za niezdolność odmowy temu człowiekowi. Nie ważne co by się stało zawsze mu ulegnę. Czy to właśnie tak działa prawdziwa przyjaźń? Nie ważne co się dzieje zawsze jesteś przy tej jednej osobie? Ta..zwłaszcza kiedy nie chcesz.
Wczoraj na dachu tego budynku powiedziałam sobie że odpuszczam..odpuszczam Harry’ego. Nie będę się na nim mścić choć pokusa jest tak bardzo wielka. W sumie to on jest głównym powodem dlaczego nie chce jechać do Hemmings’a. Na pewno tam będzie w końcu się kumplują, ale hej..może to i dobrze. Przecież muszę zacząć z nim normalnie rozmawiać i odpuścić, prawda? W ogóle najlepiej jakby zniknął z mojego życia, wtedy nie kusiłoby tak bardzo, byłoby idealnie.
Zanim się orientuje stajemy przed dość niewielkim ale ładnie wyglądającym domem. Zbudowany jest z drewna i zastanawiam się czy chłopak zatrzymał się tu tylko na chwile czy naprawdę jest tutaj zameldowany. Duży parking daje mi do zastanowienia. Ma tak dużo samochodów czy po prostu miał taka zachciankę? Dobra..koniec tego rozmyślania.
-Dziękuje-zaczynam się śmiać kiedy Mikey otwiera mi drzwi a ja dość niezgrabnie się z niego wydostaje
-Prawdziwa księżniczka-dźwięk jego głosu jest zagłuszony krzykiem Luke’a
-Witajcie-ponownie zaczynam się śmiać sama w sumie nie wiem czemu-Jestem brudny czy coś?-zmieszanie chłopaka jeszcze bardziej mnie rozbawia
-Przestań-karci mnie czarnowłosy a ja przygryzam wnętrze policzka aby się opanować
Wchodzimy do mieszkania a mnie do razu uderza ciepło pomieszczenia i ten mandarynkowy zapach i nie mogę nic poradzić ale to miejsce już zawsze będzie kojarzyło mi się z czymś przyjaznym .Ciemne meble idealnie komponują się z jasnymi ścianami. Duża przestrzeń miesza się z salonem i do razu mogę zauważyć blond włosy Niall’a. Chce się uśmiechnąć lecz kiedy wzrok napotyka drugiego osobnika wszystko się sypie.
-Cholera-przeklinam pod nosem i ponownie muszę grać szczęśliwą-Jak dostałeś się do domu po imprezie?-pytam nagle tym zainteresowana
Wcale nie chce prowadzić rozmowy z Harry’m. Zajmuje miejsce najdalej niego unikając spojrzenia.
-Tak wiesz..-zawstydza się i nie mogę nic poradzić, że zaczynam się śmiać
-Rozumiem-uspokajam się-Mam przynajmniej nadzieje, że była dobra.
Chłopaki zamierają. Mierzą mnie zdziwionym spojrzeniem, a ja zapomniałam, że nie jestem wśród swoich w Sydney. Tam się nie kontrolowałam, ale no taka już jestem. Jak im nie pasuje moja osobowość to niech się odwalą.
-Spoko..jeszcze jej nie znacie-tłumaczy mnie przyjaciel a lekka ulga oblewa ich oczy
To znaczy Luke’a i Niall’a ponieważ staram się myśleć, że Harry’ego tu nie ma.
Odpuszczam...odpuszczam.
-Piwko czy coś mocniejszego?-do rzeczywistości przywra mnie Hemmings
-Piwo-odpowiada Niall przede mną sięgając po pilot
-Ja dziękuje..jutro wyścig, wole nie ryzykować-podnoszę ręce na znak pojednania zasłaniając się jutrzejsza nocą
-Nialler chodź mi pomóc- rządzi Blondyn a drugi z jękiem mu przytakuje
Śmieje się kiedy w głośnikach zaczyna brzmieć piosenka Holidays- Green Day.
-Idę do łazienki.
Słysze głos i błagam, żeby powiedział to ten drugi. Kanapa porusza się i wiem, ze był to Mikey.
Kurwa-klnę w świadomości, ale nie mogę winić czarnowłosego. Nie wie co się rano wydarzyło i chyba w ogóle nie przewiduje.Wiercę się na kanapie skupiając wzrok na półkach na wprost mnie, Nagle wydają się takie interesujące. Niezła ma tą kolekcję płyt. Musze kiedyś coś od niego pożyczyć.
-Dan to co stało się rano..-Harry postanawia przebić cisze a we mnie aż buzuje wściekłość
Odpuszcza..odpuszczam.
Nie wiedziałam, że to będzie aż tak trudne.

1 komentarz: